“Karl Marx definiuje rewolucję jako czas, kiedy masy mają już dość opresji, a elity nie są w stanie ich dłużej kontrolować. Ale co jeśli finansowa elita poszła z duchem czasu i wypracowała sposób, żeby zająć masy konsumpcjonizmem, mamiąc je codziennymi, drobnymi nagrodami i przyjemnościami, które w sam raz wystarczają, żeby zapomnieć o cierpieniu wynikającym z bezsensowności cyklu życia? Prowokacyjna teza Kroetza podaje w wątpliwość akt samobójstwa jako rodzaj manifestacji wolnej woli i oznakę rewolucji, która, paradoksalnie, obraca się przeciw samej sobie i staje się rodzajem ciągłej porażki, (poprzez usunięcie się ze społeczeństwa samego buntownika)”
Recenzje:
„Cała akcja spektaklu to jeden samotny wieczór kobiety z dramatyczną puentą. Minimalistyczna kreacja Stenki, choć obywa się bez słów, ma dużą siłę. (…) Przez niewidzialne ściany przyglądamy się wspominaniu, samotności, depresji, neurozie. Banalne? W wykonaniu Stenki chwilami przejmujące. W milczące sceny aktorka wkłada charakterystyczną dla siebie wyostrzoną ekspresję.”
Witold Mrozek, Gazeta Wyborcza
„Koncert życzeń” Xaviera Kroetza, koprodukcja nowohuckiej Łaźni Nowej i TR Warszawa z wybitną rolą Danuty Stenki, to pełna suspensu nuda życia, którą ogląda się niczym hitchcockowski thriller. W przedstawieniu nie pada ani jedno słowo, a ma się wrażenie, że powiedzieliśmy sobie wszystko (…) Danuta Stenka jest na wyciągnięcie ręki, niemal czujemy jej oddech, ale niemą kantatę o samotności gra w skupieniu. I może dlatego każdy widz, oglądając „Koncert życzeń”, czuje się nie tylko świadkiem, ale i częścią cichej tragedii kobiety. To zawsze wygląda tak samo. Od głośnego początku życia aż do zduszonego, bezszelestnego końca.”
Łukasz Maciejewski, Wprost
„”Koncert życzeń” wydaje się czymś unikalnym w polskim teatrze. To propozycja innej tematyki i estetyki niż te nasze mainstreamowe. Yana Ross przestawia zwrotnicę. Trzeba jechać w tę stronę, ku formom hybrydalnym, na pogranicze performansu i minimalizmu, uciekać od scenicznego gadulstwa i aktorskich aktów strzelistych. Choćby na chwilę.”
Łukasz Drewniak, Teatralny.pl
„Zabieg operowania czasem był niebywale trafionym pomysłem. Zrównanie czasu fikcyjnego z czasem rzeczywistym to kolejny czynnik, który dawał widzom poczucie jakby to oni sami stali się aktorami w spektaklu wyreżyserowanym przez Yane Ross. Jakby znajdowali się w samym jego centrum towarzysząc bohaterce w jej ciężkim życiu (…) W tej grze życie bohaterki jest idealne, w życiu jej los zdaje się być już przypieczętowany, naznaczony i niezmienny. Przyzwyczajona do swojej codzienności wykonuje te same czynności po raz setny. Praca, powrót do domu, kolacja, relaks, kąpiel, sen. I tak w kółko. Wierząc, że z nowym dniem wszystko może się odmienić. Ale na samotność nie ma lekarstwa, jest tylko nadzieja. Uczucie, które bohaterka traci skazując się tym samym na klęskę.”
Agnieszka Kobroń, afiszteatralny.blogspot.com